
Afganistan nigdy do bezpiecznych nie należał, ostatnio jednak robi się naprawdę nieciekawie. Po ataku na dom gościnny jednej z organizacji pomocowych w której zginął pochodzący z RPA dyrektor tej organizacji i jego dwójka dzieci, nieudanym ataku na biura IRD, kolejnym ataku na Green Village i wielu innych mniejszych incydentach zaczynam się utwierdzać w przekonaniu że podjąłem słuszną decyzję aby pożegnać się z Kabulem wraz z nowym rokiem.
Czemu jest tak źle skoro miało być tak dobrze?
Według danych policji, takiej ilości różnego rodzaju ataków nie było od ponad dwóch lat. Nie wiem ile z tego przebija się do świadomości na “zachodzie” muszę jednak powiedzieć że jest dość gorąco. Przyczyną tej wzmożonej aktywności z całą pewnością jest nadejście nowego roku, czyli terminu w którym wszystkie obce wojska mają wycofać się z Afganistanu. Po tym gdy udało się wybrać dwóch prezydentów i podpisać dwustronną umowę o bezpieczeństwie ze Stanami Zjednoczonymi wydawało się że sprawy mogą faktycznie potoczyć się w dobrym kierunku. Od początku tego roku afgańskie wojsko i policja stopniowo przejmowały bazy wojskowe od różnych wycofujących się z obecności tutaj krajów. Zaczyna być widoczne jednak słabe przeszkolenie, brak strategii i problemy decyzyjne obu instytucji.
Zimowa Ofensywa Talibów
Trzy tygodnie temu Talibowie ogłosili zimową ofensywę i jej efekty mamy właśnie wszyscy wątpliwą przyjemność oglądać. Nie wydaje mi się żeby ktokolwiek się spodziewał że są oni w stanie tak bardzo się zmobilizować. Na pewno ważny w tym wszystkim jest efekt propagandowy, powiedzieli że walczyć będą do czasu kiedy ostatni obcokrajowiec nie opuści kraju bądź nie zginie. Jak na razie faktycznie jakieś efekty osiągają. Muszę powiedzieć że tego postulatu do końca nie rozumiem, i nie będę chyba nigdy w stanie zrozumieć w czym obcokrajowcy są tak źli że muszą zginąć, no i przede wszystkim co takiego reprezentują sobą Talibowie że uważają się za lepszych.

Jak na razie wydaje się że swój cel powoli osiągają, po ataku o którym wspominałem na początku na organizację “Partnership in Academics and Development” która zajmowała się pomocą w edukacji, wiele innych organizacji pomocowych zaczęło się zastanawiać nad całkowitym wycofaniem z pracy w Afganistanie, część wysłała też swoich pracowników na wcześniejszy urlop świąteczny, w nadziei że jak już ten nowy rok nadejdzie wszystko się uspokoi. Ten konkretny atak osiągnął bardzo dobry efekt propagandowy bo pomimo tego że nie zginęło wielu ludzi, śmierć dzieci przedostała się do światowych mediów. Wywołała też słuszne oburzenie. We mnie budzi się jednak sprzeciw także wobec drugiej strony w tym zdarzeniu, nie jest to pierwsza sytuacja w której dzieci wystawiane są na niebezpieczeństwo. Okazuje się że sytuacja w której rodzice zabierają swoje dzieci do Kabulu to nie odosobniony przypadek.

Atak na Roots of Peace
Około 4 miesiące temu miał miejsce atak na organizację “Roots of Peace” która zajmuje się…? No właśnie, nie do końca wiadomo czym. Według talibów była to misja chrześcijańska której celem było konwertowanie Afgańczyków. To samo twierdzą o organizacji na którą przeprowadzili atak dwa dni temu. Pewne jest że kilka otwarcie chrześcijańskich organizacji zajmuje się dostarczaniem pomocy humanitarnej do Kabulu. Czy prowadzą również działalność misyjną? Nie wiadomo.
Wiadomo jednak, że to głównie ludzi z tych organizacji przyjeżdżają tutaj z całymi rodzinami. W ciągu dnia wysyłają swoje dzieci do takich właśnie organizacji jak “Roots of Peace” gdzie prowadzone było coś w rodzaju przedszkola. Co istotne dom w którym dzieci spędzały czas nie miał żadnej ochrony. Żadnych podwójnych stalowych drzwi (co jest tutaj standardem), ani nawet bunkra do którego można by się było schować w czasie ataku. W tym zdarzeniu nie zginął jednak żaden cywil, dlaczego? Talibowie się pomylili i zaatakowali jeden dom dalej niż trzeba. Pech chciał, że ten był bardzo dobrze chroniony, wszyscy atakujący więc zginęli. Gdyby jednak nie ten szczęśliwy zbieg okoliczności (opatrzność?) w światowych mediach słyszelibyśmy o masakrze kilkunastu zachodnich dzieci w Kabulu.

Jaki jest cel ataków?
Na takich jednak atakach aktualnie talibowie koncentrują większość uwagi, można bowiem na nich zyskać świetny efekt propagandowy. Szanse na sukces są też dużo większe. Wygląda więc na to że biedniejsze, słabo chronione organizacje – czyli także te które większość swoich budżetów są w stanie zainwestować w faktyczną pomoc – będą się stad wycofywać. Ze stratą dla tych dziewięćdziesięciu procent społeczeństwa które talibów nie popiera. W połączeniu z ogólnie niestabilną sytuacją w wielu innych krajach, może się okazać że olbrzymi strumień pieniędzy przeznaczonych na pomoc humanitarną który do tej pory płynął do Afganistanu, przekierowany będzie do krajów takich jak Irak, Syria czy Liban.
Na pewno mogę powiedzieć że ja wyjeżdżam i że ogólna liczba obcokrajowców w Afganistanie zmniejszy się o jeden. Pytanie jak długo jeszcze będą ludzie którzy będą chcieli tutaj przyjeżdżać i pracować. A kiedy już zabraknie organizacji międzynarodowych, czy Afganistan będzie w stanie poradzić sobie sam? Najbardziej oczywiście jak zwykle w grach rozgrywanych na szczytach władzy – bo o władze w tym wszystkim chodzi, o nic więcej – ucierpią zwykli ludzie.