Jak przeprowadzka to gdzie - okładka wpisu na temat krajow do których można by się przeprowadzić

Pisałem już wiele razy na temat tego jak się żyje w Singapurze. Wspominałem i te dobre strony i te nie najlepsze. Moim celem zawsze było pokazać jak najwierniej to jak kraj ten wygląda, jak tu się żyje i co życie tutaj oznacza. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać że to raj. Pod powierzchnią są zawsze jednak rzeczy które sprawiają, że pomimo trzech lat tu spędzonych, nie do końca czuje się jak w domu. Pytanie więc, gdzie mógłbym czuć się jak w domu, jeżeli jak w domu nie czuje się również w Polsce? Gdzie więc przeprowadzka wydaje się realna?

Wracając ostatnio do Singapuru z krótkiej podróży do Kuala Lumpur kolega spytał mnie wprost – “Czy czujesz że wracasz do domu?”. Odpowiedziałem właściwie bez zastanowienia. Nie. Czuję że jest to kolejny przystanek w podróży. Jest w tym moim życiu tutaj jakaś tymczasowość, jakieś przyzwyczajenie do tego że w każdej chwili mogę spakować walizki i wyjechać. Zawsze mi to pasowało, bo chce zwiedzać i poznawać świat, ale jakoś ostatnio poczułem się tym zmęczony. Zacząłem się więc zastanawiać gdzie się przeprowadzić żeby było tak samo dobrze jak w Singapurze (albo lepiej) a jednocześnie jakoś bardziej domowo.

Ekspatom ciężko nie jest

Nie zrozumcie mnie bowiem źle, jako ekspat w Singapurze można żyć jak pączek w maśle. Wszystko podstawione pod nos, świetne pensje, niskie podatki, słońce i plaże cały rok. Tylko jakieś takie wrażenie cały czas jest, że ludzie cie jednak nie lubią (chociaż może to akurat ja jestem trudny do lubienia? jakieś komentarze na ten temat?). Ciężko jest nawiązać bliższe relacje, i to mówię ja, człowiek który dwa lata był z Singapurczykiem. Na pewno nie pomaga też to że jako gej, jestem tu właściwie bardziej poza prawem niż w Polsce. Wciąż obowiązuje tu prawo z czasów kolonii brytyjskiej które za homoseksualizm karze. (To oczywiście tez powód dla którego ciężko mi w Polsce czuć się jak w domu)

Kim jest ekspat (Ekspata?)

Jeszcze gwoli wyśnienia kim są ci mityczni ekspaci. To ludzie z ‘białego’ kręgu kulturowego który przyjechali pracować do innego kraju. Normalnie ludzi którzy chcą pracować w nie swoim kraju nazywa się imigrantami. Ale w jakiś sposób byłoby to uwłaczające dla białych ludzi. Ludzi, którzy przecież decydują się poświęcić wszystko żeby tylko szerzyć kaganek oświaty i kulturę zachodu. Samo słowo natomiast wywodzi się z expatriot co z Angielskiego (a wcześniej z łaciny) znaczy tyle co człowiek poza swoim krajem.

Wszystko to trzeba więc brać z przymrużeniem oka. Wiele jest dyskusji na temat tego dlaczego białych ludzi nazywa się tak a wszystkich innych inaczej. Jest to pozostałość czasów kolonialnych i na pewno powinna zostać wyeliminowana. Mi nie przeszkadza gdy ktoś nazywa mnie imigrantem. Tak samo jak nie przeszkadza mi gdy wyrażenie ekspat rozciąga się na wszystkich ludzi mieszkających za granicą. To właśnie w końcu było pierwsze znaczenie tego słowa.

Gdzie można jeszcze być pączkiem

Pomimo więc minusów, od plusów zbyt ciężko jest się odzwyczaić żebym chciał nawet rozważać przeprowadzkę na przykład do Malezji. Co więc takiemu poczciwemu człowiekowi jak mi zostaje na krótkiej liście krajów gdzie może żyć się lepiej niż tutaj? Oto mój krótki ranking krajów mlekiem i miodem płynących. Kraje te oczywiście z otwartymi ramionami chciałyby mnie przyjąć gdybym tylko powiedział słowo (żart):

Australia

Mityczna kraina kangurów gdzie wszystkim podobno żyje się dobrze. Ludzie wychodzą z pracy o 4:30 żeby rozpalić grilla i strzelić kilka piwek ze znajomymi. Piękna pogoda prawie przez cały rok, i tylko dwa miesiące czegoś co przypomina zimę wymieszaną z jesienią i wiosną. Jest to akurat olbrzymi plus bo po życiu w tropikach tęsknie za odrobiną zimna (takiemu nigdy nie dogodzisz). Problem z Australią zaczyna się gdy chce sobie człowiek pojechać gdzieś indziej niż do innej części Australii. Kolejnym problemem jest oczywiście ilość zabójczych zwierząt i owadów, dosłownie wszystko czeka tam na twój najmniejszy błąd. Mimo wszystko jednak do krainy surferów chętnie bym się przeniósł. Jedyny problem to, że wizy wcale nie tak łatwo dostać. W skali przeprowadzalności 8/10

USA

Z wierzchu wszystko pięknie, wszyscy mają szanse aby zostać milionerem. Kraj otwarty, wszystkim znany i szeroko lubiany. Piękne metropolie, niesamowita przyroda, bogata różnorodność i najpotężniejsza gospodarka świata. Wszystko na obrazku wygląda pięknie i dopiero niedawna wizyta w tym kraju pokazała mi jak bardzo ten obrazek to filmowa kreacja. Jak bardzo brak tam jakiejkolwiek empatii, jak infrastruktura się sypie a ludzie stają się coraz biedniejsi. Nie widziałem nigdy tylu bezdomnych i narkomanów jak nocą na ulicach w San Francisco. Ile za to w tym kraju jest szans w korporacjach i start-upach to chyba tylko sam Donald Trump wie. W skali przeprowadzalności 7/10

Wielka Brytania

Od czego by tu zacząć. Piękna historia, wspaniałe miejsca i taki wielki strzał w stopę. Trzeba by chyba mieć skłonności samobójcze żeby się teraz zdecydować na przeprowadzkę do tego kraju. Kraju gdzie sama premier nie wie jak z tej cholernej Unii Europejskiej wyjść. Z drugiej strony, zarobki są dobre, kraj jest rozwinięty, ludzie życzliwi. A nawet jak nie są to jest ich taki wybór że zawsze można sobie zmienić znajomych. Pogoda jednak tam to nie jest chyba coś o czym marzyłby ktokolwiek. Na plus na pewno jest komunikacja publiczna jest na najwyższym poziomie. Nie musiała by być tak dobra gdyby dało się mieszkać gdzieś blisko centrum. A przecież cena wynajmu mieszkania w Londynie to całkowity kosmos. W skali przeprowadzalności 6/10

Niemcy

Z racje bliskości (bo ze Świnoujścia jestem) mam myślę o tym kraju trochę lepsze pojęcie niż statystyczny Polak który był tylko na bazarze przy granicy. Z wieloma Niemcami mieszkałem w życiu pod jednym dachem i naprawdę złego słowa nie mogę powiedzieć. Kraj czysty i zorganizowany, a przede wszystkim przewidywalny. Słyszał ktoś z was kiedyś powiedzenie “jeden Niemiec powie takie, a drugi Niemiec powie nie? … no właśnie. Nie ma takiego powiedzenia bo generalnie to dość zgodny (sam ze sobą) naród. Z minusów oczywiście można by wymienić pogodę, dość wysokie podatki no i język. Języka się uczyłem 6 lat a do dzisiaj umiem się tylko przedstawić. W skali przeprowadzalności 5.5/10 – może bym się jeszcze przeprowadził.

Jakie jeszcze kraje mógłbym ocenić pod kątem przeprowadzalności? Dajcie pomysły bo sam nie wiem co ze sobą zrobić. A co wiele głów to nie jedna 🙂 A gdybyście wy sami zastanawiali się jednak na Singapurem, polecam mój wpis o tym jak się żyje w Singapurze i dlaczego warto tu się przenieść nawet jeżeli na kilka lat.

Polub:
Udostępnij:

Skomentuj ()

Dodane przez Borys Specjalski
Podróże, polityka i startupy to moje ulubione tematy, ale nie zawacham się napisać na każdy temat który uznam za interesujący. Przez dwa lata mieszkałem w Afganistanie. Aktualnie rozwijam http://logline.pro w Singapurze.