
W momencie gdy to piszę siedzę w Singapurze patrząc na zachód słońca i zastanawiając się jak będzie wyglądać życie już za 24 godziny. Z jednego z najbogatszych krajów świata, z którym miałem szczęście spędzić ostatnie pół roku, przenoszę się do kraju w którym jeszcze niedawno toczyła się wojna i który cały czas jeszcze o tej wojnie nie zapomniał.
Z jednej strony jest mi żal, życie w Singapurze, poza tym że dość kosztowne, da się lubić. Wszystko jest niezwykle wygodne i wszystko jest pod ręką. Dla mnie nawet pogoda nie była tutaj straszna, bo zaczynam marznąć gdy na dworze robi się 20 stopni,więc tutejsze 30 wydawało się całkiem dobrą opcją na spędzenie reszty życia.
Są jednak również rzeczy które denerwują, te małe upierdliwości które po pewnym czasie stają się tak denerwujące że nie da się ich wytrzymać. Do takich bym zaliczył Singlish czyli singapurską odmianę angielskiego gdzie wszystkie wyrazy wyrzucane są jak z karabinu maszynowego, każdy wyraz brzmi jakby był ucięty nożem, a akcent nie przypomina niczego co znane jest w angielskim. Jest to również hałas przed którym nie ma gdzie uciec, no i wreszcie dziwne uczucie zamknięcia. Kraj leży na wyspie która wcale mała nie jest. Sam również pochodzę z wyspy więc powinienem wiedzieć jak to jest, a jednak tutaj czuję się inaczej, po pewnym czasie zwyczajnie chce się uciec.
Wiele niewiadomych
Przed wyjazdem wciąż zastanawiam się jak życie będzie wyglądać na miejscu, w Kabulu. Starałem się przygotować najlepiej jak mogłem, dużo czytałem na temat Afganistanu, zwyczajów i kultury, historii kraju jak i stolicy. Czytałem blogi ludzi którzy tam pracują obecnie rozmawiałem z ludźmi którzy pracowali tam wcześniej. I mimo tego wszystkiego wciąż nic nie wiem.
Dzisiaj w końcu wyjaśniło się jak i czym będę lecieć. Najpierw polecę do Delhi z liniami indyjskimi, następnie do Kabulu z liniami Afgańskimi. Jestem niezmiernie ciekaw jak będzie, zwłaszcza że ta ostatnia linia lotnicza ma zakaz lotów do krajów Unii Europejskiej ze względu na liczne naruszenia zasad bezpieczeństwa (jakiś czas temu próbowali odlecieć z Londynu z 11 tonami nadbagażu w samolocie transportowym i o dziwo samolot nie był w stanie się wznieść w powietrze) Dzisiaj dostałem też prośbę od mojej przyszłej szefowej żebym koniecznie wykorzystał mój limit i przywiózł dozwolone dwie butelki alkoholu oraz uwaga… bekon 😀
O ile na temat alkoholu powiedział że przywiozę, ale raczej dla siebie o tyle bekonu fanem nie jestem i mogę przywieźć zapasy. Zobaczymy czy uda mi się zdobyć przyjaciół na bekon 🙂