Architektura pakistańska szerzy się jak zaraza

No więc na grilu w końcu byłem, jednak grila tam wcale nie było. Było za to bardzo dobre jedzenie, i kilka rzeczy które w Singapurze kosztowałyby więcej niż trufle, czyli na przykład żółty ser 😉 impreza była więc bardzo udana. Poza tym był też alkohol i głośna muzyka, co w połączeniu z całkiem sympatycznym otoczeniem i super ludźmi dało naprawdę udaną zabawę. Towarzystwo jak to zwykle w odległych miejscach bywa, było mieszane. Był Meksykanin, Argentynka, Kolumbijczyk, Rumunka i oczywiście jak zawsze za granicą trójka polaków. Razem ze mną więc dało to czworo.

Jakoś tak to już bywa że gdzie by nie pojechać tam zawsze polaków będzie pod dostatkiem. Na co oczywiście nie narzekam bo mam tutaj z  kim porozmawiać i wczoraj było bardzo sympatycze. Zwłaszcza gdy pozostali denerwowali się gdy mówiliśmy po polsku, ale nie było się raczej czym denerwować bo oni mówili cały czas po hiszpańsku.

Zabawne w tym wszystkim było to że rozmawialiśmy o rzeczach które tutaj wydawały się zupełnie normalne i właściwe brzmiało to bardziej jak planowanie przez gospodarzy postawienia nowej altanki lub wykopania oczka wodnego. Rozmowa jednak była o dwóch rzędach drutu kolczastego który zamierzają ustawić na swoim płocie i o innych środkach bezpieczeństwa które zamierzają podjąć. A wszystko to jest po prostu wdrożeniem planu bezpieczeństwa który dostali od menadżera ds. bezpieczeństwa z firmy.

Pierwszy dzień pracy w Kabulu

Dzisiaj był mój pierwszy dzień w pracy i jak to zwykle bywa w poniedziałki (czyli tutaj soboty… jest to tak mylące że cały czas łapię się na tym że wydaje mi się że jest poniedziałek) jak to zwykle bywa zaczęło się od zebrań. Wszystko byłoby może ok gdyby nie to że połowa dyskusji odbywała się w dari czyli najpopularniejszym lokalnym jezyku. Trochę mnie to wykluczyło, ale dzisiaj również okazało się że będę miał lekcje dari 5 razy w tygodniu, i oczywiście byłbym głupi gdybym nie skorzystał, więc zaczynam w poniedziałek.

Po spotkaniach miałem okazje przejść się po wszystkich działach firmy, a dzisiaj dopiero dowiedziałem się że zatrudnionych tu jest ponad 300 osób. Trochę tego tłumu więc jest, chociaż nie widać w sumie tych ludzi bo zamiast dużego biurowca siedzibą jest połączonych bóg jeden wie ile domów rodzinnych. Tworzy to istny labirynt i dzisiaj kilka razy musiałem się cofać i szukać innych dróg wyjścia. Nie miałem jeszcze okazji w rzeczywistości pracować z ludźmi ale już niedługo nie będę miał innego wyjścia. Ciekawe więc jestem jak będzie.

Jest zupełnie zwyczajnie

Kolejna rzecz która tutaj jest zupełnie inna to latające nad głową helikoptery. Nie napisałbym o tym gdyby nie to że właśnie zrobiło mi się bardzo głośno za oknem. Rano też zbudziły mnie helikoptery, myślę jednak że do tego będę się w stanie szybko przyzwyczaić. Tak samo jak zaczynam się przyzwyczajać kucharza który przygotowuje mi 3 posiłki dziennie. Dzisiaj na przykład była grillowana wołowina pieczone ziemniaki i marchewka z groszkiem. Niestety również zauważyłem że koszula zrobiła się jakaś taka dziwnie ciasna, więc po pracy w końcu zebrałem się do ćwiczenia. Na razie ćwiczyłem w domu ale podobno mamy siłownie i podobno jest dobrze wyposażona. Podobno również będę mógł z niej za darmo korzystać. Jak będzie to się jeszcze okaże

Na koniec obiecana dwa posty temu kabina prysznicowa. Kto by się spodziewał że w Kabulu będę miał kabinę z hydromasażem 😉

Kolejny z dziwnych posiłków w Kabulu
Kolejny z dziwnych posiłków w Kabulu
Multimedialna kabina prysznicowa w Kabulu
Multimedialna kabina prysznicowa w Kabulu
Polub:
Udostępnij:

Skomentuj ()

Dodane przez Borys Specjalski
Podróże, polityka i startupy to moje ulubione tematy, ale nie zawacham się napisać na każdy temat który uznam za interesujący. Przez dwa lata mieszkałem w Afganistanie. Aktualnie rozwijam http://logline.pro w Singapurze.