
To, że PiS ma całą władzę w swoich rękach i może robić co chce nie wzięło się znikąd. PIS bardzo dobrze zdiagnozował, co ludziom nie pasuje, co nie odpowiada i to zmienił. A że ich styl nas wszystkich oburza? No cóż, w różnym czasie od 30 do 40% Polaków na to oburzenie co najwyżej wzrusza ramionami. Najprawdopodobniej jednak mają po prostu mściwą satysfakcję.
Gracja słonia
PIS przywrócił ludziom, którzy nie mieli już właściwie nic, jakieś poczucie godności. W wielu wypadkach nie jest to nawet poczucie godności, wygląda to raczej na zemstę. Tak czy inaczej jednak czują się dobrze. Moim zdaniem styl ten nie jest nawet zamierzony. Wydaje mi się, że po nieudanej próbie wprowadzenia zmian działając zgodnie z regułami gry w latach 2005-2007 Jarosław Kaczyński stwierdził, że jest to po prostu niemożliwe. Postanowił wtedy grać poza regułami. To że zachowuje się przy tym jak słoń w składzie porcelany, to w dużej mierze wina osób, którymi się otoczył.
System do zmiany
To, że zmiany, w dziedzinach na które PiS ma takie parcie, są konieczne wiemy wszyscy. System sądownictwa w Polsce to tak naprawdę jeden wielki żart. Czekanie na rozstrzygnięcie sprawy 10 czy 15 lat urąga jakimkolwiek cywilizowanym standardom. Po takim czasie żadna nałożona kara różnicy już nie zrobi. Nie ma to już ani celu prewencyjnego ani penitencjarnego. Często przez cały ten czas oskarżonych trzyma się w areszcie bez żadnego wyroku. Tak nie działa państwo prawa.
Tak samo kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie kurczowe trzymanie się formalizmu i uwalanie wyroków z powodu najdrobniejszych nawet uchybień formalnych. Istotą przy rozpatrywaniu apelacji powinno być to, czy wyrok jest sprawiedliwy (jak to rozpatrywać to już inna kwestia, nie ma jednak wątpliwości co do tego, że są kraje, w których wyroki zapadają po roku bądź dwóch a nie dwudziestu, liczba apelacji też jest znacznie mniejsza, nie trzeba więc wymyślać koła na nowo)

Inną kompletnie kwestią jest to, jak zmiany i tak zwana ‘naprawa’ są wprowadzane. Przeorganizowanie jest konieczne, a w wielu wypadkach tak naprawdę budowa od podstaw. Istotą jest pozostawienie całkowitej niezależności sądownictwa, czego PiS nawet nie udaje że chce. Tak jak nie obawiam się Jarosława Kaczyńskiego, bo uważam, że chodzi mu o coś więcej i ma w tym wszystkim jakąś wizję naprawy kraju, tak przeraża mnie myśl pozostawienia wszystkiego w rękach Zbigniewa Ziobry. Jest on moim zdaniem mściwym, małym w swoim postępowaniu człowiekiem. Przypomina mi on niektórych studentów prawa, którzy nie mając żadnego życiowego doświadczenia, żadnej empatii, zamierzają mścić się na wszystkich, których uważali za swoich gnębicieli.
PiS nie ma z kim przegrać
Największym problemem jednak jest obecnie kompletna mizeria opozycji. Tak jak PO było skupione głównie na sobie i ciepłej wodzie w kranie, tak teraz cała opozycja jest skupiona na sobie i podkopywaniu dołków pod innymi.
Przez osiem lat nikogo nie obchodziły wskaźniki ubóstwa wśród dzieci, nikt nie miał nic do powiedzenia na temat ubogich pracujących, czy pensji które w żaden sposób nie rosną nawet pomimo wzrostu produktywności i jednocześnie dość wysokiego wzrostu gospodarczego. Naprawdę nie ma w tym nic dziwnego, że prawie połowa kraju czuła, że coś jest nie tak i że coś im się więcej z tego należy.
Nie mam również najmniejszej ochoty głosować na ludzi, których jedyną wizją na przyszłość kraju jest odsunięcie PiS od władzy. Jeszcze gorzej wygląda dla mnie neoliberalne zacięcie Nowocześniej, która chce nam zaserwować to co było, tylko 3 razy mocniej. Wszystkie partie polityczne mają za sobą już trzy lata rządów PiS, których w nawet najmniejszym stopniu nie wykorzystały na budowę jakiegokolwiek programu. PiS jak na razie nie ma z kim przegrać i niestety na horyzoncie nie widać nikogo z kim by mógł.
Czy PiS ma rację?
Mam wrażenie że większość członków PiSu to ludzie, którzy poszli po władzę żeby się mścić. Ludzie do których nie docierają żadne argumenty bo są zbyt zaślepieni swoją nienawiścią. Być może niektórzy boją się też utraty miejsc na listach wyborczych. Istnieje też szansa, że niektórzy obawiają się wyjść przed szereg w związku ze sprawami obyczajowymi, które mogłyby wyjść na jaw. Dlatego bezcelowe wydaje się uderzanie do ich sumień. Wizja przyszłości, w której ktoś dużo gorszy przejmuje ten rozwalony system też do nich nie dotrze, bo są przekonani że będą rządzić zawsze.
Zawsze wydawało mi się, że Jarosław Kaczyński gardzi wszystkimi, których uważa za słabszych. Tak teraz w jego oczach wygląda opozycja. Więc szanse na zmianę, tym razem naprawdę dobrą, mamy dwie: albo musi pojawić się opozycja, która sama w siebie wierzy, albo my sami musimy pokazać, że na pewne rzeczy się nie zgadzamy. Otwartym pytaniem pozostaje, czy przy obecnym języku debaty publicznej to wszystko nie skończy się jakaś tragedią.